Pamiętnik Czarnego Noska - Janina Porazińska

ႍ႔ Na drugi dzień, zaraz po śniadaniu mama poszła do biura, a Małgosia – do szkoły. Ale zanim wyszła, powiedziała: – Zostawiam cię na gospodarstwie, Czarny Nosku. Czuj się tu jak we własnym domu. – I poszła. Więc pomyślałem sobie: „Trzeba ten własny dom poznać”. Zacząłem wędrówkę po większym pokoju. Najpierw podszedłem do okna. „Wyjrzę i sprawdzę, jaki stąd widok” – pomyślałem. Pod parapetem zobaczyłem grube srebrne rury, jedna koło drugiej. – Wdrapię się po nich na okno! Hopla! Podskoczyłem, objąłem rurę łapkami i pnę się w górę. Co to, ciepłe? Aj, gorące! Aj, parzy, parzy! Nie wytrzymam! Puściłem się i grzmotnąłem na ziemię. Oj, boli, boli! Długo leżałem na podłodze i pochlipywałem z bólu. Potem siadłem i lizałem stopy. Wreszcie się podniosłem. Idę, idę… rozglądam się, widzę: półka, a na niej jabłka. „Jestem we własnym domu, to mogę zjeść sobie jabłko” – po- myślałem i wlazłem na półkę. Usiadłem, oparłem się o ścianę, aż tu mi za plecami: pstryk! – i ojej! Zapaliła się lampa! Duża lampa pod sufitem. Trzeba ją zgasić, zaraz zgasić. Szkoda światła, przecież to dzień. Szybko spuściłem się z półki, wlazłem na stół i... affuuu! affuuu! affuuu! – dmucham, dmucham, aż mi tchu już brakuje. A lampa nic sobie z tego nie robi, pali się dalej. „Wyżej wejdę”. Wdrapałem się na krzesło, stanąłem na czubku poręczy. Affuuu! Gibnąłem się i… ajaj! – znów runąłem na ziemię. – Ratujcie mnie! – zawołałem. Ale któż mnie miał ratować? Zaraz się uspokoiłem, wstałem i pokuśtykałem do kuchni. Może jest ciepła woda w jakimś garnku? Wymoczę sobie łapki.

RkJQdWJsaXNoZXIy NzE1NzM2